21 maja 2014r.
Do twojego rozwiązania zostały praktycznie dni. Codziennie, od twojego powrotu do Kielc, chodziłaś na grób Roberta. Czułaś, że daje ci to niezwykłą siłę do życia. Bywały też dni, że czułaś się tak samo jak w czerwcu 2010 roku. Karol w takich chwilach był nieoceniony. Dawał ci ogromne wsparcie. Od twojej ucieczki w grudniu, z Andreasem nie rozmawialiście ze sobą. Karol cały czas próbował cię do tego nakłonić, lecz bezskutecznie. Byłaś uparta. Nie chciałaś mieć do czynienia z człowiekiem, który cię okłamał. On zaś do świąt próbował się do ciebie dodzwonić, oczywiście bezskutecznie. Unikałaś rozmowy o nim jak tylko mogłaś. Tylko, że to nie było łatwe. Wszyscy próbowali cię przekonać, że powinnaś porozmawiać z Andreasem. Do tej walki z tobą przystąpili nawet twoi teściowie. I to chyba oni mieli najmocniejsze argumenty ze wszystkich.
-Karolina, zrozum, Robert chciałby abyście były szczęśliwe. Przecież nic się nie stanie jeśli zadzwonisz do Andrzeja i mu powiesz, że jesteś w ciąży. Do cholery on ma prawo wiedzieć!-Karol po raz kolejny próbował cię przekonać, że rozmowa z Andreasem jest konieczna. Tylko, że tym razem nie przebierał w słowach. Po raz pierwszy w życiu widziałaś go tak zdenerwowanego. Czułaś, że tym razem nie wywiniesz się od tej rozmowy. Skapitulowałaś.
-Dobrze, zadzwonię do niego. Jutro.
-Dzisiaj.-Karol nie ustępował.
-Dorze, dobrze. Już dzwonię.-Poddałaś się jego spojrzeniu. Wyciągnęłaś telefon z kieszeni i wybrałaś numer Andrzeja. Po kilku sygnałach usłyszałaś, że odzywa się automatyczna sekretarka. -Nie odbiera. Widocznie on też nie chce ze mną rozmawiać. Idę się położyć, bo ktoś tu dzisiaj strasznie kopie.-powiedziałaś głaszcząc się po dość sporym brzuchu. Twój maluszek był dzisiaj bardzo niespokojny. Jakby przeczuwał, że coś się wydarzy.
Nawet nie wiesz kiedy zasnęłaś. Obudził cię dzwoniący telefon. Jakież było twoje zdziwienie, gdy okazało się, że jest to mama Andrzeja. Nie wiedziałaś czy masz odebrać. Nie miałaś pojęcia co Andreas powiedział swoim rodzicom, o twoim wyjeździe. Gdy twój telefon zaczął dzwonić po raz kolejny, zaczęłaś się bać. Przecież gdyby pani Irenka nie miała jakiegoś ważnego powodu pewnie by do ciebie nie zadzwoniła.
-Karolina odbierz w końcu ten telefon!-krzyknął najprawdopodobniej z kuchni Karol. Po raz kolejny tego dnia go posłuchałaś.
-Halo
-Karolinko, ja cię bardzo przepraszam, że dzwonię, ale Andrzej z Łukaszkiem -Po drugiej stronie usłyszałaś ciche chlipanie- mieli wypadek. Lekarze mówią, że z małym wszystko w porządku, ale z Andrzejem jest gorzej.-nastąpiła chwila ciszy, w której słyszałaś głos taty Andrzeja-Nie niepokoiłabym cię, ale my będziemy dopiero za kilka godzin...
-Kilka godzin?
-Tak, zanim będziemy w Polsce.
-W Polsce?-powtarzałaś za mamą Andreasa jak papuga. Nie dowierzałaś w to co przed chwilą usłyszałaś. Mogłaś go stracić. Znowu. Nie zdając sobie sprawy z tego co robisz wydałaś głośny jęk.
-Tak, w Kielcach-mówiła, niezrażona twoim krzykiem, mama Andreasa. Nawet nie zauważyłaś, gdy obok ciebie pojawił się Karol i to on teraz rozmawiał z panią Ireną. Nie wiesz kiedy i jak znalazłaś się w szpitalu. Następne, dopiero, co rejestrujesz to Łukasz, który wyciąga rączki w twoim kierunku, wołając przy tym: mama. Nie zważając na moce kopanie w twoim brzuchu, mocno przytulasz do siebie maca. Już po chwili obok ciebie znajdują się lekarze, którzy szczegółowo informują cię o zdrowiu Łukasza. Na szczęście mały ma tylko złamaną rękę oraz kilka zadrapań i siniaków.
-A co z Andrzejem?-pytasz, a lekarze wymieniają między sobą znaczące spojrzenia. Któryś z nich trzymając cię delikatnie za plecy, wyprowadza cię z sali Łukasza, na korytarz. Jak najdalej od małego, który mógłby was usłyszeć.
-Może usiądziemy?-odpowiada inny z lekarzy. Jest źle. Tylko taka myśl siedzi w twojej głowie.-Pani mąż ma obrażenia wewnętrzne. Operacja potrwa jeszcze z 2 godziny. Zrobimy wszystko co w naszej mocy...
Gdy wracałaś do sali Łukasza, zobaczyłaś Karola, który siedział pod drzwiami.
-I co z Andrzejem?
-Nie jest dobrze.-odpowiedziałaś-Karol tak cholernie się o niego boję.
-Wiem mała. Wiem-mówił Karol głaszcząc cię po plecach
-Mógłbyś przywieść Alicję? Przynajmniej Łukasz się nie będzie co chwilę pytał gdzie jest Andrzej.
-Zadzwonię do rodziców, żeby ją przywieźli. Przecież nie zostawię cię tu samej.
-Dziękuję ci. Kochany jesteś.
Tak jak przypuszczałaś, gdy Łukasz zobaczył Alicję od razu przestał pytać co z tatą. Ty zaś z każdą chwilą zaczynałaś martwić się coraz bardziej. Operacja Andrzeja trwała zdecydowanie zbyt długo.
-Pani Karolino możemy porozmawiać?-zapytał w końcu jakiś lekarz. Zostawiłaś dzieci z Karolem i wyszłaś przed salę.
-Co z Andrzejem?-wydukałaś. Ciągle się bałaś. Nie chciałaś po raz drugi tak kończyć swojego związku. Mimo, że go od pół roku nie było. Ciągle kochałaś Andreasa. Może zbyt pochopnie uciekłaś z Magdeburga, ale musiałaś poukładać sobie parę rzeczy.
-Powinien się za chwilę obudzić. Jego stan jest stabilny. Operacja poszła zgodnie z planem. Pan Andrzej jest silny.-lekarz posłał ci pocieszający uśmiech-Może go pani zobaczyć.
-Dziękuję.
Gdy zobaczyłaś poobijanego Andrzeja miałaś w sobie tylko dwa uczucia. To że go tak strasznie kochasz i to drugie mocno kopające cię w brzuchu. Wasz maluch strasznie dzisiaj kopał, zupełnie tak samo robiła Ala, gdy....
-Karolina...-wychrypiał cicho Andreas. Szybko znalazłaś się koło niego, chwytając go za rękę.
-Ciiii nic nie mów. Jestem tutaj. Z Łukaszem wszystko w porządku. Alicja z Karolem są u niego. Twoi rodzice powinni niedługo tu być.
-Przepraszam, chciałem przyjechać jak najszybciej gdy dowiedziałem się o ciąży, ale nie chcieli mnie puścić w klubie. Przepraszam, powinienem to wszystko ci jak najszybciej wyjaśnić.-Andrzej delikatnie wyrwał się z twojego uścisku i położył swoją rękę na twoim brzuchu. Malec w końcu się uspokoił.-Chłopiec czy dziewczynka?
-Nie wiem-odpowiedziałaś zachrypniętym głosem. Ten gest Andrzeja odebrał ci rozsądek. Znowu liczyło się teraz i tu. Tak jak 9 miesięcy temu. Nagle drzwi do sali otwarły się i zobaczyłaś w nich rodziców Andrzeja oraz kobietę z hali. Miała ona zatroskany wyraz twarzy. Jego rodzice zaś byli zdziwieni gdy cię zobaczyli. A raczej twój brzuch i rękę Andrzeja na nim.
-Karolina moich rodziców już znasz, a to jest moja siostra Kasia.-powiedział. Teraz wszystko stało się jasne. Nagle poczułaś jak po twoich noga coś leci, a zaraz potem mocny skurcz. Alicja też tak kopała przed swoim urodzeniem.
Najtrudniejszy rozdział jaki musiałam kiedykolwiek napisać. I tak czuje, że nie jest tak jak powinno być. Chciałam wam jeszcze przedstawić kilka scenek z narodzin małego Andreasiątka, ale postanowiłam was pomęczyć jeszcze tydzień z decyzją czy to będzie chłopiec czy dziewczynka.
Jest mi bardzo smutno, że tylko 2 komentarze zastałam pod poprzednim rozdziałem, ale macie trochę czasu do naprawienia się.
Za tydzień będzie koniec.
Pozdrawiam :*